I tak oto nadszedł pierwszy hit nowego roku, który dane mi jest recenzować. Debiutancki album In Mourning premierę miał dwa lata temu i z miejsca obsypany został całą masą bardzo pozytywnych komentarzy. Szwecja wydała bowiem na świat kolejną muzyczną perełkę. Perełka ta odbiega jednak brzmieniem od innych popularnych formacji z tego kraju. Jeśli bowiem ktoś spodziewał się wpasowania w model gothenburskiej sceny deathmetalowej, odrobinkę się zawiedzie. I kij z nim.
In Mourning jest czymś więcej, niż przedstawicielem melodycznego grania. Na Monolith znaleźć można elementy progresywne, są wstawki prawie black metalowe, a gdzieniegdzie przygniata nas klimat doom metalowy. Właściwie, to nie gdzieniegdzie, a prawie wszędzie. Pewne fragmenty przypominały mi bardzo amerykański DÅÅTH, a momentami czułem się, jakbym słuchał Draconian. Taką różnorodność zaliczyć trzeba oczywiście na plus.
Utworów na płycie jest osiem, czyli tyle samo, co na poprzedniej. Są jednak dłuższe, przez co otrzymujemy aż o 10 min więcej muzyki niż wcześniej. Wspomnieć jednak należy, że to głównie zasługa ostatniej piosenki, która trwa aż 13 minut! Nie są to w każdym bądź razie minuty wepchane na siłę. In Mourning słucha się przyjemnie, choć nie jest to muzyka na każdy nastrój. Jak sama nazwa zespołu wskazuje (mourning - z ang. żałoba), emocje, jakie wydobywają się obficie z wokalisty, są z gatunku tych śmiertelnie przygnębiających. Co się zresztą tyczy samych wokali, stoją na bardzo przyzwoitym poziomie. Tobias Netzell potrafi tak zaryczeć, jak i polatać nieco na czystym brzmieniu, a barwa jego głosu w żadnym momencie nie drażni mojego ucha. Przynajmniej nie na tyle, żebym miał z tego powodu zainwestować w tasak.
Wychodzi na to, że jest szorstko i ponuro, dlaczego więc nie przypisać całego tego Monolitu pod doom metal? Z prostej przyczyny - pośród całej tej otoczki przygnębienia, znalazło się tutaj wystarczająco miejsca do perfekcyjnego skopania żelaznych tyłków! Szwedzi wiedzą, jak rzeźbić dźwięki za pomocą gitary. Perkusja też daje radę, ale tak czy siak jest to melodeath i to na strunach spoczywa tutaj prawie cały ciężar grania.
Jest mocno, zróżnicowanie, melodycznie, chwytliwie, a momentami nawet niemal odkrywczo. Niemal, bo gdyby In Mourning tryskał oryginalnością zupełną, to i można byłoby to wyczuć po mojej euforii od pierwszej linijki tej recenzji, a tak chyba nie jest?
Wspomniałem, że In Mourning to taka szwedzka perełka. Najlepiej pasowałoby do niego jednak wyświechtane powiedzenie o nieoszlifowanym diamencie. Jako że określenie takie pojawia się w kulturze nad wyraz często, napiszę, że In Mourning ociera się o zajebistość. Na swój parszywie skostniały, żałobny, przygnębiający sposób, rzecz jasna.
Monolith to dobra, solidna płyta, którą polecam każdemu fanowi cięższych brzmień. I niech mnie dunder świśnie, jeśli ten zespół nie jest dziwny.
Moja ocena: 7/10
Spis utworów:
1. For You To Know
2. Debris
3. The Poet And The Painter Of Souls
4. The Smoke
5. A Shade Of Plague
6. With You Came Silence
7. Pale Eye Revelation
8. The Final Solution (Entering The Black Lodge)
In Mourning jest czymś więcej, niż przedstawicielem melodycznego grania. Na Monolith znaleźć można elementy progresywne, są wstawki prawie black metalowe, a gdzieniegdzie przygniata nas klimat doom metalowy. Właściwie, to nie gdzieniegdzie, a prawie wszędzie. Pewne fragmenty przypominały mi bardzo amerykański DÅÅTH, a momentami czułem się, jakbym słuchał Draconian. Taką różnorodność zaliczyć trzeba oczywiście na plus.
Utworów na płycie jest osiem, czyli tyle samo, co na poprzedniej. Są jednak dłuższe, przez co otrzymujemy aż o 10 min więcej muzyki niż wcześniej. Wspomnieć jednak należy, że to głównie zasługa ostatniej piosenki, która trwa aż 13 minut! Nie są to w każdym bądź razie minuty wepchane na siłę. In Mourning słucha się przyjemnie, choć nie jest to muzyka na każdy nastrój. Jak sama nazwa zespołu wskazuje (mourning - z ang. żałoba), emocje, jakie wydobywają się obficie z wokalisty, są z gatunku tych śmiertelnie przygnębiających. Co się zresztą tyczy samych wokali, stoją na bardzo przyzwoitym poziomie. Tobias Netzell potrafi tak zaryczeć, jak i polatać nieco na czystym brzmieniu, a barwa jego głosu w żadnym momencie nie drażni mojego ucha. Przynajmniej nie na tyle, żebym miał z tego powodu zainwestować w tasak.
Wychodzi na to, że jest szorstko i ponuro, dlaczego więc nie przypisać całego tego Monolitu pod doom metal? Z prostej przyczyny - pośród całej tej otoczki przygnębienia, znalazło się tutaj wystarczająco miejsca do perfekcyjnego skopania żelaznych tyłków! Szwedzi wiedzą, jak rzeźbić dźwięki za pomocą gitary. Perkusja też daje radę, ale tak czy siak jest to melodeath i to na strunach spoczywa tutaj prawie cały ciężar grania.
Jest mocno, zróżnicowanie, melodycznie, chwytliwie, a momentami nawet niemal odkrywczo. Niemal, bo gdyby In Mourning tryskał oryginalnością zupełną, to i można byłoby to wyczuć po mojej euforii od pierwszej linijki tej recenzji, a tak chyba nie jest?
Wspomniałem, że In Mourning to taka szwedzka perełka. Najlepiej pasowałoby do niego jednak wyświechtane powiedzenie o nieoszlifowanym diamencie. Jako że określenie takie pojawia się w kulturze nad wyraz często, napiszę, że In Mourning ociera się o zajebistość. Na swój parszywie skostniały, żałobny, przygnębiający sposób, rzecz jasna.
Monolith to dobra, solidna płyta, którą polecam każdemu fanowi cięższych brzmień. I niech mnie dunder świśnie, jeśli ten zespół nie jest dziwny.
Moja ocena: 7/10
Spis utworów:
1. For You To Know
2. Debris
3. The Poet And The Painter Of Souls
4. The Smoke
5. A Shade Of Plague
6. With You Came Silence
7. Pale Eye Revelation
8. The Final Solution (Entering The Black Lodge)
0 komentarze:
Prześlij komentarz